poniedziałek, 28 grudnia 2015

Podcast o Bolt Action na 3d6.pl

Na stonce 3d6.pl objawił się podcast o Bolt Action. Prowadzący zaprosili naszego ulubionego Szamana. Audycja trwa coś ze dwie godziny z hakiem, posłuchałem z przyjemnością podczas malowania ludków!

wtorek, 22 grudnia 2015

Góreczka w kolorach

Testowa góreczka z blacho-maty kryta gipsem doczekała się chwili uwagi. Gips w roli masy okrywającej matę ostatecznie się nie sprawdza. Kruszy się na krawędziach i za mocno chłonie farbę i kleje. Następnym razem użyję dedykowanego wynalazku, nie bez powodu jest to masa akrylowa. Miałem w ręku górki i skałki zrobione przy jej użyciu, efekt jest zdecydowanie lepszy. Cóż, na tym polega testowanie.
 Góreczka dostała kolorów. Najpierw poszły dwie bejce, orzechowa i zielona. Gdyby to był akryl obie ściekły by w zagłębienia pozostawiając w nich ciekawy osad, jednocześnie wypuklenia też lekko przyjęły by barwę. Gips chłonął bejcę jak gąbka, efekt nie taki jakiego oczekiwałem. Gdy trochę podeschło, przelałem do zraszacza rzadko rozrobiony wikol i spsikałem górkę po całości, dałem chwilę by klej odrobinę osiadł na powierzchni i zacząłem sypanie najdrobniejszych posypek i trawek. Warstwa po warstwie nałożyłem, trochę chaotycznie i bez pomysłu, nakładałem coraz grubsze posypki. Każdą warstwę pokrywałem dodatkowo supermocnym lakierem do włosów. W końcu poszły, tufty, sterczące trawki, kwiatki i bluszcz, przyklejane na supergluta. Chrobotek leży na grubszych warstwach kleju polimerowego, strasznie mi się podoba jego intensywny kolor. Całość prac "ogrodniczych" zajęło mi około godziny. Zostało jeszcze dołożenie mchów i porostów. Na dość gęsty wikol tak jak przy drzewku wysypałem napełniacz do żywic. Na razie nie mam pomysłu ani czasu jak to pomalować, muszę się przejść po okolicy w poszukiwaniu inspiracji dla kolorów, na razie spokojnie sobie poczeka.
 Górka ma około 30cm średnicy i około 6 wysokości, nada się większości moich bitewnych projektów, choć jej trochę bajkowy nastrój sugeruje główne użycie w systemach fantasy. I fotki na koniec:

niedziela, 6 grudnia 2015

Samolot i bunkier

Kupiłem po taniości w Jadarze dwa fajne modele, jeden to dwupłatowiec z pływakami z 1925 roku, Curtis Racer R3X-2. Zrobię go w wersji utopionej na bagnie, raz że będzie pod kolejną odsłonę Figurkowego Karnawału Blogowego, którego tematem tym razem ma być woda, a dwa wzbogaci mi teren o kolejny fajny panel dobrze korespondując z bagiennym drzewem. Pilota nie będzie, a jeśli się pojawi to jedynie w wersji ogryzionego szkieletu.

I druga rzecz to bunkier spod Wizny, niby trochę duży, ale po dłuższej obserwacji doszedłem do wniosku że nada się na japoński. Natchnęły mnie opisy z Iwo Jimy i innych miejsc gdzie amerykanie nadziali się na żelbetowe konstrukcje wpasowane w naturalne ściany, coś w ten deseń będę robił. Za podstawę posłuży blacho-matą do terenów kolejkowych, skałki z gipsu i szpachli a tył będzie otwarty z przejściami do niższych poziomów i korytarzami prowadzącymi do pillboxów. Przed bunkrem worki z piaskiem, za którymi schowane będą gniazda moździerzy albo karabiny maszynowe. Zanosi się na trochę dłubania...

Parę słów o blacho-macie. Jest to produkt Woodland Scenic, podobnie jak i modele upolowana w Jadarze. Zaraz po zakupie zrobiłem mały test, ki diabeł. Otóż jest to dość gruba blacha aluminiowa pokryta jakąś fizeliną czy innym dziwnym miękkawym materiałem o dość długich splątanych włóknach. Modeluje się z niej większe powierzchnie i nie wymaga podpór czy konstrukcji by się trzymać w zadanej formie. Pokrywa się ją specjalnym lekkim gipsem, którego nie mam, więc użyłem zwykłego i trochę pożałowałem bo wysychał strasznie długo a całość mogłaby być ciut lżejsza. Rzadki gips wsiąka pomiędzy włókna, które go utrzymują co pozwala na położenie cienkiej warstwy, w moim przypadku w najgrubszym miejscu nie przekroczyło to 3mm, a po wyschnięciu gips się nie sypie.

piątek, 23 października 2015

SS-Ki od Warlorda

Długo oczekiwany pojazd inżynieryjny SS-Ki pojawił się w ofercie Warlorda. Potwór na kółkach. Wystarczy powiedzieć, że ma pięć miotaczy ognia. Focia kradziona z oficjalnej strony.

środa, 14 października 2015

Beachhead Assault - nowy scenariusz

Na stronie Warlorda pojawił się nowy scenariusz Beachhead Assault, rozwijający zasady desantu. Ma to związek z nową książką Empires in Flames do traktującą o zmaganiach w strefie Pacyfiku, której premiera była parę dni temu, niecierpliwie czekam na przesyłkę. Coś czuję że z kolegą Marcinem powtórzymy niebawem Desant przez Johor. Tym razem to ja będę czekał na plaży, między innymi w takich bunkrach...

środa, 7 października 2015

Rusznica

Broni przeciw pancernej nigdy za wiele, po serii porażek postanowiłem się dozbroić. Rusznica pochodzi z zestawu Tank Hunters, obok niej w blisterze powinny się znaleźć jeszcze zastępy (dwa ludki) idących na śmierć szaleńców obwieszonych różnego rodzaju ładunkami. Pech albo pakowacz chciał, że zamiast biegnącego wariata dostałem dwóch wspomagaczy rusznicy. Dorobienie ludka do rączek, ograniczyło się do dobrania odpowiedniego z ramki z plastikami. W ten sposób mam dwa unikatowe ludki. Lufa rusznicy była owinięta wokół ludka i przez dłuższą chwilę walczyłem by ją wyprostować, co nie do końca mi się udało. Karabin jest bardzo długi, w tej pozycji ludek nie mieścił mi się na normalnej 55mm podstawce pod leżących, dorobiłem 70mm długasa, który przy okazji wpadł do oferty sklepu.
 O samej rusznicy, słów kilka. Broń ma zasięg karabinu snajperskiego czyli całe 36" i +2 do penetracji. Rozwalenie z niej czołgu, nawet lekkiego, graniczy z cudem, ale do gromienia żywej siły wroga i nieopancerzonych pojazdów nadaje się wyśmienicie.
 Malowanie standardowe, biały podkład z pędzla, tym razem białym a nie white primerem i JEST lepiej. Miałem co do tego lekkie wątpliwości przy malowaniu armatki do Umbra Turris. Jedynym odstępstwem od zwyczajowego malowania Japońców, którego dokonałem to kolor hełmów, które wypadałoby przemalować pozostałym wojakom, jeśli nie wszystkie to przynajmniej te gładkie.
 Podstawka to kawa z herbatą, trzy różnokolorowe trawki, tufty i kwiatki. Robi się trochę barwniej. I kilka fotek na koniec...

sobota, 12 września 2015

Bedford z Lledo

Cesarska Armia Japonii szalejąc na Malajach i w Indochinach, musiała też czasem przemieszczać się czymś grubszym niż jedynie na rowerach. Japońce wciągali pod swoje opiekuńcze skrzydła wszystko co jeździło. W grze nazywane jest to "general purpose trucks" kosztuje 41 pkt za regulara i możemy dopakować do 13 ludków. W zasadzie mamy wolną rękę przy doborze cywilnych pojazdów. Moje oko spoczęło na Lledo, firma po zejściu założyciela przechodziła parę razy z rąk do rąk, nie wiem jaki jest jej obecny stan ale ciężarówek na rynku wtórnym jest bardzo dużo w przystępnych cenach. "Days Gone" bo tak się nazywa seria która nas interesuje i pod takim hasłem należy ich szukać na serwisach aukcyjnych. Grzebiąc w Sieci trafiłem na model Bedforda dostawczaka Canada Dry, po prostu musiałem...

Na surowo wyglądał mniej więcej tak, mniej więcej, bo były drobne różnice w malowaniu i mój miał czerwony dach. Samochód miał masę wersji i podtypów ten którego upolowałem to w zasadzie wersja z 1950 roku ale w czasie wojny byłby prawie identyczne wzory, więc się specjalnie nie przejąłem.

Prace zacząłem od umycia i odtłuszczenia modelu. W niektórych miejscach położyłem Maskol, zależało mi na zachowaniu napisów a przede wszystkim na reklamie Canada Dry. Malowanie rozpocząłem od nałożenia pędzlem farby olejnej Viridian Green. Mazało się i nie chciało kryć, ale jakoś się udało. Warstwa była dość gruba a olej jak to olej sechł coś z tydzień.

W końcu powierzchnia zrobiła się sucha, twarda i tak jak myślałem lekko pomarszczona a miejscami nawet delikatnie popękała. Po cichu liczyłem na taki właśnie efekt. Całość pojazdu zamalowałem kilkoma cienkimi warstwami, szerokim płaskim pędzlem, różnymi odcieniami zielonego i khaki głównie Yellow Green (891) i Medium Grey (987) obie Vallejo. Krawędzie porozjaśniałem i obiłem dodając smugi jasnym srebrnym, stary Mithirl Silver. Dołożyłem też warstwę błota z Agrellan Earth i rdzy Ryza Rust, obie to Citadelki.

Lampy reflektorów chciałem pierwotnie zrobić z efektem odbicia otoczenia, położyłem jasny srebrny i na to delikatnie glaze`ami odbicia ale po paru próbach zarzuciłem ten pomysł, raz że nie wychodziło tak jak chciałem, dwa wyglądało zbyt komiksowo. Swoją drogą po prostu tego nie potrafiłem dobrze zrobić. Zostawiłem srebrny pasek i zamalowałem dookoła tworząc ekran. Zawsze mi się takie przysłony podobały. Lampki kierunkowskazów zrobiłem na trzy kolory, najpierw położyłem biały następnie Jokaero Orange, na niego Bloodletter Glaze, na koniec delikatnie jeszcze raz Jokaero i malusią żółtą kropkę Flat Yellow.

Nadszedł czas na jakieś oznaczenia. Białe prostokąty na drzwiach z czerwonym kółkiem Bloodletter Glaza. Podjąłem próbę napisania czegoś na tablicy rejestracyjnej, wyszło tak sobie, a w sumie mogłem wydrukować. Zabłoconej tablicy prawie nie widać, więc jakoś to ujdzie. Na dachu, dla ochrony przed własnym nalotem, dodałem dużą flagę. Cienki papier wycięty z notatnika przytwierdziłem przy pomocy kleju polimerowego, zmoczyłem i ugniotłem na żebrowaniu plandeki. Kółko ponownie Bloodletter Glaze na wielu warstwach, krawędzie i przebarwienia rozrzedzona Gryphon Sepia.

Od początku miałem plan by przykurzyć wszystko pigmentami, w pierwszym etapie użyłem tego co miałem na stanie. Jasny podkład, który zmatowił dolne fragmenty pojazdu to Ashes White od Talena oraz Brown Earth i Yellow Earth z Paint Forge, głównie na kołach. Posiłkowałem się też tartą na papierze ściernym suchą pastelą, ale cały czas brakowało mi jakiegoś mocnego dodatku. Zostawiłem model na cały dzień i pojechałem do Kromlecha po konkretne pigmenty. Z ich oferty wybrałem Dark Earth, Moldy Green i żółtawy Dark Sand. Stosując się do zasady by zaczynać pigmentowanie od najjaśniejszych, przejechałem się po całości Dark Sandem, lekko to wyrównało odcienie, Moldy Green wtarty w maskę, dach kabiny i drzwi delikatnie je zaznaczył, za to Dark Earth mnie zmasakrował. Ciemny brąz wstukany, wtarty i wszorowany podkreślił linie podziałów, zaznaczył maskę i dach. Byłem w szoku jak świetnie wyciągnął z wszelkich, nawet najdrobniejszych pęknięć ich rysunek, normalnie bajka! Pigmenty Kromlecha są bardzo drobne a jednocześnie wyraziste. Będę musiał zaopatrzyć się w więcej kolorów. Trzeba pamiętać by weathering robić w rękawiczkach i najlepiej nad jakąś rozłożoną gazetą, niestety srogo brudzi, ale czego się nie robi dla efektu! Na koniec w paru miejscach dodałem efekt Sand z Weathering Sticka Tamiyi. Całość zabezpieczyłem Purity Sealem, dzięki Tollu! I już czekam na drugą ciężarówkę, tym razem będzie to dostawca mleka. ;)

Garść fotek na koniec:

czwartek, 3 września 2015

Waloryzacji pacyficznego domku część druga

Końcówka prac upiększających pacyficzne domki. Duża chata z dachem krytym malowanym futerkiem, po obłożeniu tapetą, też wygląda całkiem spoko. Tak jak planowałem dodałem do domków trochę rattanowych belkowań. Nie wiem czy to tradycyjne podziały, starałem się coś podpatrzyć na fotografiach, ale ostatecznie dodawałem je na czuja. Puryści mogą się czepiać.
Tapeta malowała się rewelacyjnie, "brudną wodą" zrobioną ze starego Rotting Flesha przemalowałem całość, miejscami tam gdzie wyszło za blado, dołożyłem trochę przebarwień zdychającą Gryphon Sepią. Belki podmalowałem odrobinę bo surowy rattan jest za czysty. W chacie na palach dodałem zasłonę w otwórz drzwiowy. To kawałek przyciętej blaszki do zawijania kwiatków, pogięty trochę, że to taka niby sfalowana mata czy inna szmata. Blaszka opornie się malowała, metal przebijał nawet spod trzech warstw farby, która ścierała się pod dotknięciem. Starym zwyczajem nałożyłem na nią pojedynczą warstwę chusteczki higienicznej i nasączyłem wikolem, wash zakończył temat. Pierwotnie w dużej chacie wszystkie okna były podobnie pozasłaniane ale przestało mi się podobać, więc je usunąłem. I fotki na koniec:

środa, 26 sierpnia 2015

Waloryzacji pacyficznego domku część pierwsza

Od pewnego czasu łaził mi po głowie zamysł by szybko i tanio upiększyć domek pacyficzny zwany też chatą na palach. Będą w lokalnym Leroy Merlin trafiłem przypadkiem na dział z tapetami, licząc że znajdę coś co nada się do pokrycia ścian domku. Kawałki do pół metra są traktowane jako próbki i można je dostać free. Wybrałem coś co wyglądało jak bambus, chyba nawet się tak nazywało i jakieś drobne kamyczki. Dach planowałem zrobić z prasowanej kory kokosowej, pisałem o tym w poście o Nowej Zieleninie. Chodziło mi o szybki, prosty, tani i co najważniejsze, powtarzalny efekt.

Zacząłem od wycięcia ścian, przykładałem boki domku do tapety i po zaznaczeniu ołówkiem odciąłem skalpelem. Tapeta była podklejona jakąś taką "fizeliną" cięła się idealnie. Kolejnym etapem było przyklejenie wyciętych fragmentów do ścian. Użyłem rzadkiego wikolu, obficie i mokro. Po lekkim dociśnięciu tapeta trzymała się świetnie. Upewniwszy się że okleina trzyma delikatnie wyciąłem otwory okienne i drzwi.

Dach, tak jak już wspomniałem, zrobiłem z maty kokosowej czy czegoś tam. To prasowane włókna palmowe. Dość twarde i oporne w cięciu. Następnym razem będę je ciął lekko zwilżone. Ciąłem w poprzek włókien, trochę musiałem zrobić zakładki ale wyszło całkiem spoko. Mocowałem do dachu klejem polimerowym, grubo smarowanym. Przy krawędziach i tak musiałem złapać żabkami ale po wyschnięciu nic nie odłazi i trzyma się solidnie.

Tak wygląda na tę chwilę. Mam jeszcze plan, by z ciętego rattanu zrobić trochę urozmaicenia w postaci lekkiego belkowania oraz ram wokół okien i drzwi. Na koniec całość przemaluję, by złamać te upiorną biel.