Malowany prawie rok temu na pierwszy Warchimera Games Day, Chi-ha type 97 doczekał się lekkiego odświeżenia. Czołg był mi potrzebny na bitwę, jakby nie było to zawsze trochę wsparcia dla piechoty jest. Dwa MMG i lekka haubica wrogim tankom krzywdy nie zrobią ale piechotę potrafią nieźle nastraszyć. Kolorystyka pseudo mandżurska, żółte poziome paski pojawiały się na pojazdach biorących udział w operacjach na stepowych równinach, w dżungli praktycznie nie występowały. Malowanie w ekspresowym tempie z wieczora na rano, praktycznie to był tylko podkład, który po imprezie miałem wykończyć, a jak to z prowizorkami bywa są wieczne... Zdaje mi się, że na scenariusz z Singapurem odrobinę go ubłociłem teksturującą farbą ale to było tyle. Motywacji do malowania zawsze dostarczają zbliżające się bitwy, tym razem, przed bitwą u Faberów (wspominaną w poprzednim wpisie), dodałem trochę pigmentów, lekkie obicia i maskowanie z trawek i bluszczu Army Paintera. Miejscami gdzie się dało zakurzyłem pigmentem a efektem jasnego błota z tamiyowskiej piaskowej kredki, dodałem trochę zabrudzeń.
Za jakiś czas pewnie wrócę do tematu, może dodam antenę, ta którą dostałem z modelem połamała się przy pierwszym dotknięciu i zagubione klapy osłon silnika. Nadal otwartą pozostaje kwestia oznaczeń, nie mam pomysłu jak je zrobić, a ręczne malowanie raczej odpada. Fotki na koniec.
wtorek, 28 kwietnia 2015
Chi-ha type 97 w kamuflażu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wygląda bardzo przyzwoicie, jak na tak szybką robotę. Jedna tylko uwaga mi się nasunęła - piasek, a w zasadzie kurz, nie osunalby sie tylko na dół kół, kryłby je jednolicie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jak znajdę w naturze jakiś gąsienicowy pojazd to go sobie dobrze obejrzę.
UsuńJa się chyba w końcu wezmę za mój, jak się po przeprowadzce ogarnę.
OdpowiedzUsuńSklejałeś go całkiem przed malowaniem? Dało radę jakoś gąsienice pod błotnikami malować?
Malowałem po sklejaniu. Czarny podkład i drybrush załatwiają takie niuanse. ;)
OdpowiedzUsuń