Miesiąc minął od ostatniego wpisu, tragedia jakaś! Jakoś tak zleciało, no trudno. Wygrzebałem trochę ciekawostek, kilka książek, parę filmów (będzie co wrzucić na bloga) ale najważniejsze pokolorowałem średni km. Szykuję się do bitwy, a że nie gram w Bolta szarymi ludzikami, musiałem coś skrobnąć. Skuteczność średniego karabinu maszynowego w grze została już niejednokrotnie udowodniona, 36" zasięgu i 4 kostki robią swoje, i nie tak prosto też jest wybić całą podstawkę, +50 regularnego żołnierza do rozpiski. W ramach różnych dziwnych operacji, zakupów, zamian itp wszedłem w posiadanie trzech zestawów, sporo tego się zrobiło, nawet nie wiem czy da się w jednym plutonie, w którymś z selektorów aż tyle ich wystawić. Najwyżej będą rozwojowo na większe bitwy.
  Szare fotki pochodzą z czyszczenia drugiego zestawu, od tego malowanego różni się główką dowódcy. W tym, który malowałem trafiły mi się dwie takie same, o rzeźbie nikczemnej zresztą jakości. Twarze wyglądają jak maski, fatalne... niepokojąco i dziwnie. Na koniec gdy już wszystkie wymaluję, powymieniam ludki tak by nie wyglądali jak jednostka bliźniaków. Oczyszczenie z grubszych nadlewek poszło w miarę sprawnie ale dopasowanie strzelca do spustu to dramat, skończyło się to podcięciem i odgięciem kciuków. Wargaming, wargamingiem ale metale Warlorda mogłby by być lepsze...
   Malowanie żołnierzy ma te zasadniczą zaletę, że w zasadzie robi się ich wg jednego schematu. W przypadku pacyficznych Japońców nie ma wielkich różnic, no dobra piechota morska trochę odbiega ale na razie ich nie mam więc się nie przejmuję.
  Malowanie prosto, szybko i łatwo kilkoma ruchami grubego pędzla, farby czekały odstawione do osobnego pudełka, więc nie traciłem czasu na ich poszukiwania. Podkład z jasnego szarego samochodowego spraya, wyszczotkowany i jeszcze raz w przetartych miejscach pokryty jasnym szarym Vallejo. Przy sprayowaniu lubią przykleić się różne drobinki podrywane przez ciśnienie farby, stara szczotka do zębów załatwia sprawę w wygodny sposób.
 Jako bazy na mundur używam Yellow Green 881 Vallejo. Buty i skórzane oporządzenia to ciemny brąz Vallejo, nazwy nie jestem wstanie już odczytać z buteleczki, jest dość ciemny. Owijacze i parciane dodatki to Medium Grey + Yellow Green.
 Druga warstwa to washe. Na mundur i owijacze Gryphon Sepia, na skórzane elementy Umber Shade. Rozjaśnienie na mundurze darowałem sobie, i tak się przetrze od macania. Na paskach i butach jakiś jaśniejszy brąz, kolejne zatarte kodowanie i nazwa. Taśmy poprzeczne na owijaczach Medium Grey, pewnie mają jakąś swoją tradycyjną japońską nazwę. Baza na ciało to Talarn Flesh, dość ciemny w fajnym ciepłym odcieniu, kolejno Flashtone Wash i rozjaśnienie delikatnie cienko i mokro jakimś jasnym cielistym. Na koniec czerwony glaze na usta. Oczu nie robię bo i tak nie będzie ich widać. Paski na czapkach podobnie jak skórzane elementy, gwiazdka żółtym foundation, nazwy nie pamiętam, używam go do takich rzeczy bo kryje od pierwszego dotknięcia, pod nią jest kropka z czarnego washa, Oil Nuln, czy jak to się teraz zwie. Odznaczenia i stopnie, robiłem na dwa kolory, co było bez sensu bo się zlały. Na przyszłość zostanę przy jednym Mechride Red.
 Karabin to czarny, przetarty szarym i jeszcze raz czarny. Podstawa to Medium Grey + odrobina Yellow Green i obficie ale z wyczuciem Gryphon Sepia.
   Podstawki, czarny podkład z pędzla, co było takim sobie pomysłem, bo położyłem zbyt rozrzedzoną farbę ale o tym zaraz, gdy wyschła poszedł na to, grubo Agrellan Earth mający za zadanie stworzyć spękaną suchą ziemię, na Guadalcanal albo inną Iwo Jimę. Popękał, a i owszem świetnie, ale przy okazji zerwał z podstawki czarny podkład. Wkurzyłem się... Po staremu walnąłem Wikol i obsypałem dębowymi trocinami. Gdy ciutkę podeschło pod lampą, grubo bez litowania się położyłem jeszcze raz Agrellan i zostawiłem do wyschnięcia. Teraz efekt był fajny i nic się nie pościągało. Na trociny poszła orzechowa spirytusowa bejca, która błyskiem wysycha a dodatkowo ciekawie powsiąkała w szczeliny i spękania ziemi. Dalej to już szaleństwo tuftów, trochę od Army Paintera, trochę z Games Workshop, a trochę sypanej na supergluta trawki i gąbek z tundrowego zestawu GF9. Na koniec kwiatki i drobinki chrobotka, uwielbiam chrobotka, ma niesamowite kształty i nawet najmniejsza gałązka wygląda bardzo naturalnie.
  W kolejce już w podkładzie czeka moździerz. Na koniec fotki, byle jakie, światło i nastawy szaleją bo aparat leży i kwiczy, nadal więc cykam komórką...
poniedziałek, 2 lutego 2015
MMG w kolorach
 
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajnie się prezentują!
OdpowiedzUsuńDzięki za podanie farb.
Tak się zastanawiam czy skóry jakoś bardziej azjatycko by się nie przydało zrobić. :)
Ciężko złapać taki kolor ;). Lepsze fotki by się przydały...
OdpowiedzUsuń