Krótka notka o piątkowych starciach w Chinach. Armia Kwantuńska starła się z chińskimi komunistami.
Rzut oka na pole walki. Rzecz się dzieje w cywilizowanej dzielnicy jakiegoś anonimowego miasta gdzieś w północnych Chinach, a niech tam, zdradzę ten sekret to był Jining. Po upojnej nocy rikszarz odwoził uchlanego japońskiego pułkownika do jego kwatery, gdy wojak, nad ranem, przyszedł już jako tako do siebie stwierdził brak teczki. Z bólem odtworzył swoje wieczorne poczynania i wyszło mu na to, że jeszcze podczas jazdy do bazy papiery miał ze sobą, a że teraz ich nie ma, musi być zostały w rikszy. Niewiele się zastanawiając, wysłał po nie adiutanta, który w asyście kawalerii, małego czołgu i paru oddziałów piechoty miał ich poszukać. Kulis (pilot wózka) okazał się, rzecz jasna, partyjnym szpiegulcem. Odturlawszy się w zaciszny kąt przemysłowej dzielnicy, zamierzał w spokoju obadać znalezisko. Miał pecha bo nadział się na przeczesującego okolice adiutanta. Dzielnica do bezpiecznych nie należała, i wiadomo było od dawna, że została zinfiltrowana przez komunistyczne komórki. Na widok zbliżających się Japończyków Chińczycy wyroili się z zabudowań, przy okazji znalazła się, zaginiona w zeszłym tygodniu, Chi-Ha! Padły pierwsze strzały.
W ogólnym rozrachunku adiutant nie podołał, a papiery przepadły. Za te hańbiącą niekompetencję sam wymierzył sobie karę odstrzeliwując, z regulaminowego pistoletu, własny czerep...
Park jeszcze przed zadymą, porzucone przez starzyków stolik i krzesełka.
Kawaleria w pełnej sile (czerwone serduszko) z lękiem zbliża się do latryn...
Przyczajeni partyzanci, cholernie celny ATR Boys i nie mniej fartowny snajper...
Wojownicy Mao przyczajeni w domu, wyczekują stosownego momentu by otworzyć ogień...
Kradziona Chi-Ha, przystrojona w Czerwony Sztandar, otwiera ogień do podchodzących Japończyków, parę chwil później celnymi strzałami z karabinów maszynowych masakruje kawalerię...
... w odkryty, wrażliwy tył, trafia celny pocisk z Ha-Go!
Wrak w kuli ognia i kłębach tłustego gęstego dymu zostanie w tym miejscu już na wieki!
Oddziały chińskie skutecznie "wspierane" przez oficera politycznego podchodzą pod zabudowania fabryki...
Czerwony Sztandar dumnie powiewa...
a Japończycy zostają przegnani z obszaru!
Fajnie!
OdpowiedzUsuńKradzieje w tydzień przemalowali Chi-Ha w jakiś dziwny kamuflaż? ;)
Właśnie! Z tego co widziałem mają też trochę radzieckiego sprzętu, nie wie czy z dostaw czy sami sobie pożyczyli ;)
UsuńAleż sympatyczny raport. Od razu pomyślałem: Kac Jining!
OdpowiedzUsuńAle adiutant nie powinien strzelać sobie w głowę, tylko raczej popełnić sudoku.
Ech, teraz to już za późno... ;)
OdpowiedzUsuń